ENG

 

 

O NAS


          Kiedy nasze różne drogi życiowe w 2002 roku zbiegły się w jedną, nie wiedzieliśmy jeszcze jak dużą rolę odegrają w naszym życiu psy.
Kasia – od dzieciństwa marząca o pieskach – towarzyszach, stróżach ale najbardziej o ciepłym futerku do "miziania" i przytulania.
Janusz – od lat działacz kynologiczny, szef oddziału, mający za sobą dwie hodowle (Wyżły niemieckie szorstkowłose i Jamniki szorstkowłose miniaturowe). Nie dały one zbyt wielu miotów, ale radości – co niemiara.
          W 2005-ym zjawił się On. Wymarzony, oczekiwany – Petit Basset Griffon Vendeen o dumnym imieniu BARON, z wrocławskiej hodowli Rudis. Od razu było inaczej – radosne, kilkunastominutowe szczekowycie na powitanie, zabawy, spacery. Powróciły wystawy. Na początku nie było porażających sukcesów – Baron musiał dojrzeć. Dojrzewał w naszym nowym domku na wsi, do kupna którego był głównym "promotorem". Od pierwszego dnia na wsi towarzyszył mu nowy kumpel – Owczarek podhalański Ares (APRIL Chluba Liliowej Przełęczy). Chłopaki przypadły sobie do gustu, tylko zdziwienie Barona budziła codzienna przemiana małej białej kulki w dużego, chudego i wiecznie skłonnego do zabaw owczarka.
          Wielkie, kilkuhektarowe pole za domem, stało się rajem. Baron uwielbiał przestrzeń. Pokonywał ją długotrwałym sprintem, powęszył, posprawdzał wszystkie zakątki, po czym wracał ze szczęśliwą miną i oczami pytającymi: stęskniliście się? Ja też!
          Stało się to 31.08.2008. Po zwyczajowych kilkunastu minutach biegania po tych samych ścieżkach, Baron zniknął z oczu i nie wrócił... Nadzieja, że sarny wyprowadziły go w las i zabłądził, trwała kilkanaście godzin... Okazało się, że sarny istotnie wyprowadziły go ale daleko od domu, na szosę. Na szosę pełną wracających z wakacji samochodów... Tym razem instynkt łowiecki okazał się silniejszy od tęsknoty...
A niedługo przed tym dojrzał. Dojrzał do wygrywania. Wygrał kilka prestiżowych wystaw, został Championem, a dwa tygodnie przed tragedią osiągnął największy sukces – wygrał Best In Show na wystawie w Legnickim Polu.
          Ból jaki zapanował wśród nas był nie do wytrzymania. Powroty do domu bez radosnego powitania stały się koszmarem. A Ares całymi godzinami leżał przy furtce czekając na powrót przyjaciela...
          Wtedy powstała konieczność, żeby choć częściowo wypełnić tą pustkę. Nowy "Petit" nie wchodził w grę. Żaden nie byłby tak piękny i kochany jak Baronek. Pojechaliśmy do Czech, aby wrócić z Czarusiem, szczeniakiem rasy Grand Basset Griffon Vendeen. Czaruś (CHARMING Danda Bohemia) sprawił, że Ares odżył. Miał znów przyjaciela, w dodatku takiego, którym mógł się opiekować. W naszych sercach pustki po Baronie nie wypełnił, ale zajął w nich jeszcze wolne, jak się okazało, miejsca.
          Dziś, nasze psiaki to nasze życie. Ludzie pytają się, czy nie lepiej podróżować po świecie, zwiedzać coraz to nowe kraje. Odpowiadamy, że można. Można też spędzać czas na imprezach, koncertach i wielu innych przyjemnościach. Warunek: muszą to być imprezy z psami!
          Ares daje nam poczucie bezpieczeństwa. Nieustannie czuwa "nad całością". Potrafi przy tym być niesamowitym pieszczochem, bardzo przyjaznym dla wszelkich gości. Warunek: goście mogą przybyć wyłącznie przy obecności domowników
          Czaruś sprawił, że odżyły uśpione marzenia. Marzenia o hodowli rasy, której jeszcze w naszym kraju nie ma. Czemu nie Grand Basset Griffon Vendeen ???

          Lipiec 2010 przyniósł najwięcej zmian. 10.07.2010 wzięliśmy ślub! A zaledwie tydzień później w naszym domu pojawiła się, długo oczekiwana księżniczka FROTKA, a właściwie Black Majesty FEMME FATALE - śliczna, malutka sunia GBGV. Nasz dom jest całkowicie inny...
 


/Kliknij na zdjęcie, by zobaczyć powiększenie/
 

   

   
 

© GBGV Projekt  A&M Grand Basset Griffon Vendeen :: Tatra Shepherd Dog